Daj dziecku bliski kontakt emocjonalny – bądź dla niego dostępna
Zacznijmy od ciekawostki. W pewnym badaniu okazało się, że dzieci w wieku do 2. roku życia łatwiej zasypiają, jeśli ich mama jest łatwiej dostępna w okresie przygotowywania do snu. Co więcej, sam sen również był znacznie lepszy. Oznacza to, że im bardziej mama jest wrażliwa i reaguje na emocje i potrzeby swojego dziecka (co ważne – adekwatnie!), tym lepiej ten mały człowieczek będzie spał. Poza ogromnym wyczuleniem na potrzeby swojego dziecka, matka nie powinna wykazywać złości w trakcie przygotowywania go do snu (nieważne czy ukrytej, czy jawnej) – dzieci bowiem silnie odczuwają to, w jakim nastroju jest mama – i to ogromnie wpływa m.in. na ich sen. Badania pokazały, że matki, które stosowały pozytywne i wyciszające rytuały, a także delikatnie i bez pośpiechu wprowadzały dziecko w czas snu oraz nie wybijały go z atmosfery pójścia spać (np. nie wdawały się w dyskusje z członkami rodziny), o wiele łatwiej usypiały swoje dzieci, a ich sen był lepszy.
Jak pokazały badania, żaden z innych zwyczajów nie wpłynął tak mocno na sen malucha, jak dostępność emocjonalna matki. Autorzy badania stwierdzili, że poczucie bezpieczeństwa i przekazywanie „ciepła” przez opiekuna sprawia, że Maluchy o wiele łatwiej zasypiają, a ich sen jest spokojniejszy.
Warto przy tym nadmienić, że nie chodzi o bliskość fizyczną, a emocjonalną – nie zawsze idą one w parze ze sobą. Dlaczego? W badaniu brały również udział matki, które co prawda przytulały dzieci i były obok niż aż do momentu zaśnięcia, ale były niejako „daleko” pod względem emocjonalnym – np. nie interesowały się dzieckiem w trakcie karmienia, nie słuchały potrzeb Malucha (np. uparcie czytając książkę na dobranoc, mimo że dziecko już nie było nią zainteresowane), albo były zestresowane i złościły się, że dziecko jeszcze nie śpi. Z drugiej strony w badaniu brały udział też matki, które zostawiały dziecko same na sam moment zaśnięcia – po prostu wychodziły, a dzieci zasypiały spokojnie i nie płacząc. Okazuje się, że tamte mamy były bardzo dostępne emocjonalnie podczas przygotowań do snu – mocno reagowały na płacz niemowląt szeptając np. rytmicznie „szuuuuu, szuuuu” albo powtarzając cicho „jest dobrze…” oraz patrząc na ich buzie i głaskając dziecko. Nie okazywały znudzenia – były cierpliwe, czułe i ciepłe. Podsumowując, fizyczna bliskość nie ma nic wspólnego z bliskością emocjonalną – mogą one istnieć samodzielnie, przy czym w temacie usypiania dziecka najważniejsza jest bliskość emocjonalna.
Wpływ światła na produkowanie melatoniny i sen dziecka
Jak pisze Magdalena Komsta: „Nie ściemniaj, matko!” na temat zasłaniania okien do dziennych drzemek, światło ma ogromne znaczenie dla snu nocnego dziecka. Dlaczego? Zaraz obok jedzenia oraz wody, najistotniejszym czynnikiem, który kontroluje pracę naszego organizmu, jest… światło. Tymczasem młodzi rodzice, często nie zdając sobie z tego sprawy, zaciemniają w dzień pokój, aby dziecko lepiej usnęło czy dłużej spało, a kolei w nocy zostawiają zapaloną w pokoju małą lampkę nocną, czy puszczają starszemu dziecku bajkę na dobranoc. Wszystkie te czynności sprawiają, że zaburzamy naturalną produkcję melatoniny w organizmie tego małego człowieka – jest ona bowiem stymulowana światłem. Gdy światła jest mało, mózg przestawia się na tryb „produkuj melatoninę”, a gdy światła jest więcej, na tryb „przestań produkować melatoninę”. A co się dzieje, gdy melatonina się produkuje lub nie? W momencie jej wydzielania zaczynamy zasypiać, a gdy produkcja tego hormonu ustępuje, organizm dostaje sygnał, że nie ma już spać.
Z tego powodu wieczorem – jeszcze przed kąpielą – warto nieco przygasić światło w domu, a po kąpieli zgasić wszystkie światła w pokoju i zasunąć zasłony – aby do pokoju nie wpadało światło z ulicy. Warto ponadto wyposażyć się w żarówko o świetle w ciepłej temperaturze barwowej – żółtej lub czerwonej – a wyrzucić żarówki, które dają niebieskie światło. Warto ponadto zminimalizować ekspozycję dziecka na światło z ekranów – AAP w 2016 roku wprowadziła zalecenia, aby nie pozwolić dziecko na oglądanie telewizji, komórki czy ekranu komputera na co najmniej godzinę przed snem. Dlaczego? Światło niebieskie, które bije od ekranów lub żarówek o takiej temperaturze barwowej, daje organizmowi dziecka sygnał, że jest dzień – że należy nie produkować melatoniny i nie spać. Jeżeli światła są ciepłe – np. czerwone albo żółte – nie działają tak silnie na organizm i nie powinny zaburzać produkcji melatoniny, ale i tak warto na noc i podczas wieczornych rytuałach gasić światła – aby dziecko wiedziało, że teraz idziemy spać na dłużej, a nie tylko na drzemkę.
A dlaczego nie powinno się zaciemniać dziecku pokoju podczas dziennej drzemki? Okazuje się, że jeśli już w ciągu dnia zaczynamy zaciemniać pokój, produkuje się melatonina – a dziecko ma ograniczone możliwości, jeśli chodzi o sen i wówczas wieczorem jest o wiele trudniej zasnąć. Badania pokazują, że dzieci w wieku 6-12 tygodni, które w ciągu dnia są mniej eksponowane na światło, gorzej śpią w nocy. Naukowcy dowiedli również, że spanie w ciągu dnia w pomieszczeniu pozbawionym światła, skutkuje przesunięciem się rytmu okołodobowego. Co to znaczy? Jeżeli podczas drzemki dziennej zasłonisz okno, to wydzielanie melatoniny wieczorem i wieczorne zaśnięcie dziecka opóźni się nawet o 40 minut! Skutkuje to tym, że dziecko jest zmęczone i chce spać, ale nie może, bo w jego organizmie nie wytworzyła się jeszcze właściwa ilość melatoniny. Magda Komsta wspomina ponadto, że tworzenie w dzień nocnych warunków (czyli zasłanianie, ale też cisza w całym domu) sprawia, że wydłuża się u dziecka czas drzemki, ale pojawia się problem podczas snu nocnego – jest on niespokojny i dziecko nie potrafi w rezultacie zasypiać na dłuższy okres (jego sen dzieli się wówczas na mniejsze bloki czasowe). Pomiędzy snem niemowlę miewa wówczas w nocy długie przerwy i jest gotowe imprezować, zamiast spać – np. od godziny 2 do 4. Z tego powodu rodzice powinni maksymalnie wykorzystywać dzienne oświetlenie i nie blokować go na drzemki – chyba że wolą, aby dziecko spało w dzień np. 5 godzin, a noc była zarwana. Więcej na ten temat pisze na swoim blogu Magda Komsta we wspomnianym artykule.
Rytuały naprawdę działają dla lepszego snu dziecka!
Wszędzie możemy przeczytać, że bardzo ważne są rytuały, jeśli chodzi o usypianie dzieci. Okazuje się, że nie jest to tylko teza, że codzienna tradycja pozytywnie wpływa na sen Maluszka, ale potwierdzone badaniami naukowymi zjawisko. W jednym badaniu zwerbowano kilkaset dzieci w wieku od 7 do 36 miesięcy. przez pierwszy tydzień naukowcy sprawdzali, jakie są nawyki senne dzieci, po czym losowo podzielili je na 2 grupy: kontrolną (nie wprowadzano w tej grupie żadnych interwencji związanych z czasem przed układaniem do snu) oraz badawczą (rodzice mieli za zadanie wdrożyć trzystopniowy rytuał, na który przypadały następujące czynności:
- kąpiel,
- masaż dziecka,
- przytulanie i śpiewanie kołysanek.
Gdy powyższe czynności się zakończyły, rodzice dzieci z grupy badawczej mieli położyć dziecko tak, jak zwykle (więc albo pozwolić mu na samodzielne uśnięcie, albo np. leżeć z nich w łóżku czy nosić – tak, jak robili to dotychczas). Ponadto rodzicom tych dzieci nakazano, aby zgasić w pokoju światła maksymalnie w ciągu pół godziny od kąpieli. Okazało się, że w okresie 2 tygodni od momentu wprowadzenia tychże rytuałów, niemowlęta z grupy badawczej o wiele lepiej zasypiały, rzadziej budziły się w nocy – a jak się budziły, to pobudki były krótsze – oraz wydłużył się najdłuższy sen. Z kolei u dzieci z grupy kontrolnej nie zaobserwowano żadnych zmian. Co ciekawe, w grupie badawczej poprawił się także nastrój… rodziców!
Dlaczego rytuały tak dobrze wpływają na lepszy sen niemowląt? Po pierwsze chodzi o powtarzalność i przewidywalność pewnych zdarzeń, co może dać dziecku pewne poczucie bezpieczeństwa, a także wskazuje, że „teraz jest pora do spania, a nie do zabawy”. Jednak badacze spekulują, czy wpływ na zasypianie nie ma przypadkiem sama kąpiel – wykazano bowiem w badaniach na osobach dorosłych, że kąpiel zmienia temperaturę ciała, przez co może pomagać w zapadaniu w sen. Co ciekawe, są przesłanki, że ciepła kąpiel, ale – uwaga – samych stópek (!) korzystnie wpływa na sen!
Poza powyższymi badaniami, przeprowadzono także duże badanie w grupie ponad 10000 dzieci do 5. lat. Wykazano w nich, że rytuały w późniejszym czasie nie muszą być już powtarzane codziennie – tylko np. 3 razy w tygodniu. Chociaż wykazano jednocześnie, że im częściej rytuał jest wdrażany, tym lepszy jest sen dziecka. Co ciekawe, dzieci, które miały każdego dnia rytuały w porównaniu z dziećmi, które nie miały ich w ogóle, spały średnio o godzinę dłużej.
Poza rytuałami typowo higienicznymi, warto również pomyśleć o rytuałach emocjonalnych – np. tulenie dziecka, głaskanie, śpiewanie, kołysanie. Wykazano także, że czytanie, śpiewanie kołysanek czy ciche mówienie do dziecka przed snem również korzystnie wpływa na jego jakość. Co ciekawe, takie rytuały werbalne pozytywnie wpływają także na umiejętności językowe dziecka.
Kolejny element codziennego wieczornego rytuału to… zapach. Ważne, aby w domu na kilka godzin przed snem nie gotować potraw z ostrymi przyprawami i nie stosować mocno pachnących środków chemicznych, gdyż to nieco zaburza atmosferę snu i już dezorganizuje dziecko ten czas. Warto wprowadzić jeden zapach, który zawsze będzie Wam towarzyszył przy zasypianiu – np. delikatny zapach owocowo-kwiatowy.
Dla spokojnego snu ważny jest… spokój
Zauważyłaś, że Twoje dziecko jest spokojne w ramionach opanowanego Taty, siostry czy innej, spokojnej – a nawet uchodzącej za „ślamazarną” – osoby? Przestaje nagle płakać, nie potrzebuje wielu atrakcji, jest „aniołkiem”? Aby dziecko było spokojne, jego opiekun również musi taki być, ponieważ dzieci mocno przejmują z otoczenia energię. Jeśli mama Maluszka nie denerwuje się, jest cierpliwa, bije od niej „ciepło”, jest spokojna, dziecko również powinno się w jej ramionach uspokoić i poczuć się lepiej. Jak jednak być spokojnym, gdy masz do zrobienia pranie, sprzątanie, obiad, ogarnięcie drugiego dziecka i może jeszcze jakąś pracę dodatkową? Na pewno trudno, ale wystarczy, że będziesz pamiętać (i wdrażać) następujące rzeczy:
- gdy dziecko doprowadza Cię do szału, wyjdź na chwilę do drugiego pokoju, weź 10 głębokich oddechów i wróć,
- zadbaj o to, by nie było za wiele bodźców – często dzieci są nerwowe i ciężko im zasnąć, jeśli w dzień będą przebodźcowane, dlatego obserwuj swoje dziecko, aby odpowiednio reagować (jeśli np. odwraca głowę od źródła dźwięku czy światła i marudzi lub płacze, wyłącz je – ma widocznie dosyć takiego bodźca w aktualnym momencie),
- tuląc od godziny dziecko pomyśl, że im spokojniejsza będziesz, tym szybciej to się skończy i Maluch zaśnie, a jeśli będziesz nerwowa, cały wysiłek włożony w usypianie podczas tej godziny pójdzie na marne,
- w kołysaniu dziecka do snu i uspokajania się mamy, bardzo przydatna jest piłka fitness – siadasz na nią z dzieckiem na rękach i delikatnie na niej balansujesz biodrami; takie coś nie tylko świetnie usypia dziecko, ale i uspokaja dorosłego,
- nie jesteś robotem, dlatego jeśli masz dość, poproś Męża o zmianę „warty” – niech on przez 15 minut spróbuje ukołysać dziecko, a jeśli mu nie wyjdzie, to znowu Ty weźmiesz Kruszynkę na ręce (a przez ten czas zdążysz się uspokoić, nieco odpocząć, napić się wody) – i tak nawet po kilka razy. W końcu on też jest rodzicem! U mnie zawsze takie chwilowe przejęcie dziecka przez Męża mocno mnie regeneruje, nawet jeśli trwa to 10 czy 15 minut. Mogę w tym czasie coś na szybko przekąsić, napić się wody, usiąść bez dźwigania 8-kilogramowego dziecka (raj dla kręgosłupa) oraz uspokoić się i nabrać sił na dalsze usypianie.
Dziecko nie śpi? Może jest mu niewygodnie?
Zdarza Ci się, że np. kołyszesz dziecko do snu przez pół godziny, a ono nadal ma oczy, jak pięć złotych? U nas tak jest, gdy Mała zamierza zrobić kupkę lub gdy ma mokrą pieluszkę – ewidentnie coś jej nie pasuje. :) W takiej sytuacji przestaję dalej ją usypiać, tylko sprawdzam pieluchę, a jeśli jest sucha, próbuję pomóc w wypróżnieniu, podkurczając nóżki. Zwykle z powodzeniem, a po umyciu wszystkiego wracamy do mleczka i już szybko Maleństwo usypia.
W okresie upałów (w domu mieliśmy 28 stopni w nocy) przekonałam się także, że moje dziecko nie lubi być przykrywane – i to sprawiało, że budziło się co jakiś czas w nocy. Za radą Męża (ach, mądry to człowiek!), ale nieco w strachu, położyłam dziecko spać w samym pampersie, bez żadnego bodziaka czy śpiworka. Kruszyna przespała wtedy całą noc, mimo strasznego upału! Wcześniej podchodziłam do tego sceptycznie, bo jak to tak spać bez przykrycia, prawie nago? Ja, nawet jak jest wielki upał muszę się przykryć czymkolwiek, choćby i prześcieradłem. Jak tak zostawić dziecko bez przykrycia, bez ubranka – toć to zamarznie! Okazało się, że dziecko przeżyło i miało się świetnie – o wiele lepiej, niż z przykryciem czy w bodziaku. :) Oczywiście gdy temperatury spadły zaczęliśmy ubierać Małą w piżamkę lub kłaść nago, ale w śpiworku bez rączek – ale od tego momentu wiem, że moje dziecko może mieć inne upodobania, co do ubioru do snu i muszę go słuchać – sprawdzając, czy ma zimny czy spocony kark i jaki jest jego sen.
Kolejna sprawa, jeśli chodzi o komfort, to pozycja do spania. Być może dziecko woli spać na boku lub na brzuchu? Pomijam tutaj aspekty bezpieczeństwa, bo według najnowszych zaleceń dziecko powinno się układać do spania na plecach do ukończenia przez nie 1 roku życia, ale warto mieć świadomość, dlaczego dziecko się często wybudza – być może wolałoby spać w innej pozycji.
Może dziecko jest głodne, dlatego nie śpi?
Nigdy nie zapomnę, gdy odkryliśmy z Mężem, że nasza Kruszynka nie potrafi efektywnie ssać i podaliśmy jej – w 4 tygodniu życia – mleko modyfikowane. Wypiła całą butelkę i spała – 10 godzin. Nie zapomnę tego nigdy, ponieważ wcześniej ewidentnie nie spała z głodu. Woziliśmy ją w foteliku, robiąc kilometry na obwodnicy, bujaliśmy w wózku, nosiliśmy na rękach godzinami, śpiewaliśmy, puszczaliśmy rozmaite szumy usypiające z YouTube, ja cały czas miałam ją przy piersi. I nic! Ciągły płacz, objawy wskazujące na kolki, zasypianie na chwilę i praktycznie od razu budzenie się. Co jest nie tak? Było to w okresie pandemii, więc po powrocie ze szpitala nie przychodziła do nas położna – była tylko raz. Przez co Mała nie była ważona. Okazało się po miesiącu, na wizycie u pediatry, że nadal nie odbiła swojej wagi urodzeniowej (a powinna w ciągu 2 tygodni od porodu). Jakim cudem? Moja laktacja od początku była (pozornie) rozhulana – miałam straszny nawał, mleko dosłownie leciało mi po kolanach, jak nie miałam wkładek. Okazało się, że mleko co prawda było, ale Mała piła je tylko wtedy, gdy leciało. A ja – młoda, niedoświadczona matka nie wiedziałam, że pomiędzy wypływami dziecko samo nie ssie. Tym samym nie dojadało, a przez to też nie spało – było naprawdę głodne. Nie zapomnę tego widoku, gdy wypiła całą butelkę MM – 150 ml naraz – i po prostu zasnęła, bez bujania, bez śpiewania, bez wożenia w foteliku. Po prostu zasnęła i spała ciągiem 10 godzin.
Tą historią chcę nieco naruszyć tezę, która obecnie jest bardzo popularna wśród lekarz i osób nastawionych na wyłączne karmienie piersią, że należy walczyć do końca o karmienie piersią. Ja bałam się wcześniej podać butelkę, mimo że Teściowa, moja mama i kilka innych osób mówiło, żeby dać i spróbować. Twierdziłam, że mam pokarm – po co mam dawać butlę, jak mleko samo leci mi z piersi, jaki byłby w tym sens? To podaj swoje, ale butelką, na co ja, że podaniem butelki zniszczę sobie laktację. Okazało się, że to nieprawda! Gdy odkryliśmy fakt, że Kruszyna jest głodna, wzięłam laktator i ściągałam mleko, ale początkowo nie udawało mi się ściągnąć tyle, ile potrzebowała, więc naturalnie podawałam wtedy MM, aby nie chodziła głodna. Karmiłam ją praktycznie wyłącznie butelką i raz dziennie przystawiałam do piersi w nadziei, że cudownie zacznie nagle sama efektywnie ssać i wrócimy do naturalnego karmienia. Nie stało się tak, ale Mała nigdy piersi nie odrzuciła. Po 2 miesiącach takiego karmienia nadal bardzo chętnie chwytała pierś i nawet sama się jej domagała, gdy tylko była w pobliżu.
Dlatego w tym miejscu chciałabym zaapelować do wszystkich matek, którym bardzo zależy na karmieniu piersią: nie dajcie się zwariować. Jednorazowe podanie butelki dla sprawdzenia, czy dziecko się najada (jeśli spotykacie się z sytuacją podobnej do mojej, czyli rzekome „kolki” i brak snu) i czy mamy wystarczająco pokarmu nie sprawi, że nagle odrzuci ono pierś i już na Waszej laktacji można postawić krzyżyk. Ja żałuję tylko jednego: że wcześniej nie sprawdziłam tego sama, tylko słuchałam pediatrów, że trzeba walczyć o karmienie piersią i lepiej wisieć „na cycu” 24 godziny na dobę, niż podać jednorazowo MM i sprawdzić, czy dziecko nie jest zwyczajnie głodne.
Absurdalnie moja laktacja w końcu by zanikła, jakbym dalej tak „walczyła” o karmienie piersią, bojąc się butelki, ponieważ dziecko, które nie ssie efektywnie, nie pobudza w odpowiedni sposób laktacji – przez co pokarmu jest coraz mniej. Z mojego przykładu, gdy pierwszy raz ściągałam mleko laktatorem, udawało mi się odciągnąć maksymalnie 200 ml dziennie (a piersi ciągle wyglądały wcześniej na pełne – jakbym cały czas miała nawał). Z czasem rozkręciłam sobie laktację na tyle, aby ściągać 700 ml dziennie, więc rezygnacja z karmienia bezpośrednio piersią uratowała moją laktację (pobudziłam ją, zostając mamą KPI), dzięki czemu podawałam mojemu dziecku pokarm kobiecy przez kilka miesięcy.
Wbrew temu, co powie wiele osób nastawionych na wyłączne karmienie piersią stwierdzam, że gdy dziecko ma duże problemy ze snem, warto sprawdzić, czy dziecko efektywnie ssie, dobrze pobudza laktację, a my mamy wystarczająco pokarmu – podając np. jednorazowo MM, tak jak w moim przypadku. A gdy się okaże, że nagle zaśnie po wypiciu takiej butelki, być może problemem jest nieefektywne ssanie lub za mała ilość pokarmu w Twoich piersiach (co wynika w tej sytuacji właśnie z nieefektywnego ssania) – a wtedy laktację można jeszcze uratować, zostając Mamą KPI i ściągając dla swojego dziecka pokarm laktatorem. Oczywiście każdy przypadek jest inny i moja historia nie jest żadnym wyznacznikiem dla Zosi, Basi czy Antka. Jest wiele czynników i każde dziecko należy traktować indywidualnie – najlepiej w konsultacji z lekarzami, ale też słuchając własnej intuicji.
Lepiej rozwinięty mózg to lepszy sen dziecka
Po latach badań wiadomo, że lepiej rozwinięty mózg to lepszy sen dla dziecka. A w rozwoju mózgu niebagatelne znaczenie ma m.in. kwas DHA. Zbadano, że odpowiednia ich ilość w diecie ma ogromny wpływ na długość snu malucha, ponieważ rodzaj oraz ilość tego procesu zależy w dużym stopniu od dojrzałości mózgu (a kwasy DHA wpływają na rozwój mózgu i ogólnie kwasu nerwowego). Stężenie tychże substancji odbija się także na poziomie melatoniny i może wydłużyć sen nawet o godzinę. Co ważne, kwasy te należy suplementować już w okresie ciąży, a następnie podczas karmienia piersią. Dzieci starsze mogą przyjmować kwasy DHA w postaci suplementów lub spożywając tłuste ryby przynajmniej 2 razy w tygodniu.
Nie zrażaj się, jeśli podane sposoby nie działają
Czasami jest tak, że rodzice stają na głowie, a dziecko nadal nie śpi. Wprowadzają rytuały, starają się być spokojni podczas usypiania, dbają o odpowiednie światło w dzień i zaciemnianie pomieszczeń w nocy, stosują różnego rodzaju usypiające szumy, bujają, noszą, przytulają – ba! - nawet kładą się razem z dzieckiem do łóżka, a tu nic! Młodzież nadal nie zamierza spać. Co jest nie tak?
Być może wszystko jest w porządku, a dziecko po prostu nie śpi – może być i taka sytuacja i niestety musisz się pogodzić z faktem, że nie trafił Ci się promocyjny egzemplarz śpiący przez 10-15 godzin w ciągu dnia. Z badań wynika bowiem, że na sen danego dziecka wpływają nie tylko czynni środowiskowe (jak światło, rytuały itd.), ale także genu – i to w aż 25-50%! Niektórym rodzicom zostaje zatem niekiedy zaledwie 50% wpływu na to, aby dziecko spało. Może więc to się udać, ale nie musi. Dlatego nie przejmuj się, jeśli koleżanka chwali się, że jej dziecko śpi całą noc i do tego świetnie sobie radzi z drzemkami, albo gdy ktoś Cię pyta ze zdziwieniem, że nadal wstajesz co dziecka w nocy – które ma np. już 2 latka. Każde dziecko jest inne. Jedne zasypiają samodzielnie, inne potrzebują kołysania czy spania z rodzicem. Jedne śpią 12 godzin w ciągu doby, innym wystarczy 8 godzin i więcej nie jesteś w stanie u nich wynegocjować. :) Tak po prostu jest i łatwiej Ci będzie, jeśli pogodzisz się z tym faktem, aby przetrwać ten trudny czas i zarwane noce. Pamiętaj, że dziecko może nie spać z różnych powodów (np. ząbkowanie, skok rozwojowy czy przeziębienie), a Ty nie na wszystko masz wpływ.
Bibliografia
- Paweł B. Szewczyk, Angelika M. Dziuba, Elżbieta Poniewierka, Melatonina – metabolizm i rola hormonu szyszynki, Piel Zdr Publ. 2018;8(2):135–139.
- Popławski P, Derlacz R. Jak działa melatonina? Post Bioch. 2003; 49(1):13–21.
- Kaitz i wsp., 1994. Fathers Can Also Recognize Their Newborns by Touch.
- Lameese D. Akacem, 2016. Bedtime and evening light exposure influence circadian timing in preschool-age children: A field study.
- Harrison, 2014. The relationship between daytime exposure to light and night-time sleep in 6-12-week-old infants.
- https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0031393910705606
- https://www.wymagajace.pl/nie-sciemniaj-matko/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4263155/
- http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0043909